CO DA MI MEDYTACJA, CZEGO ASANA DAĆ NIE MOŻE?
Wszyscy czasami doświadczamy cierpienia. Może
być ono dosłowne, kiedy doznajesz bólu fizycznego, albo wewnętrzne, kiedy nie
radzisz sobie z emocjami, brakiem koncentracji, brakiem życiowej skuteczności,
niespełnieniem czy brakiem harmonii w relacjach z innymi. Cierpimy też tęskniąc
za czym co już było i nie wróci, albo za czymś czego jeszcze nie ma. Tak więc
podstawową przyczyną cierpienia jest nasza relacja z sobą samym – relacja z
naszymi myślami – relacja z naszym ego. Oczywistą konsekwencją odczuwania tego
typu stanów jest poszukiwanie drogi do wyeliminowania z życia cierpienia. Od tysięcy lat jogini i przewodnicy duchowi poszukiwali
odpowiedzi na te pytanie. Wszyscy doszli do jednego zgodnego wniosku, że rozwiązaniem
jest regularna praktyka medytacyjna.
Medytacja to
proces. Tak jak zaczynałeś praktykę asan jogi od tych najprostszych, i dużo
wysiłku, systematyczności i czasu minęło zanim poczułeś, że ciało się otworzyło
i obudziło… tak i w medytacji. Daj sobie czas i bądź cierpliwy, a efekty
przyjdą same.
Celem
medytacji jest "nie - myślenie", wyjście poza ego, powoduje to, że umysł odpoczywa.
Celem
praktykowania asan jogi jest utrzymanie w zdrowiu ciała, co powoduje, że jest
ono mocne, elastyczne a zarazem rozluźnione. Jest ci w twoim ciele po prostu
przyjemnie.
Celem jogi
jest doprowadzić do tego, aby ciało i umysł harmonijnie ze sobą
współpracowały wprowadzając cię w stan wewnętrznego spokoju niezależnie od
pozornego chaosu zewnętrznego.
Trudno być jednak spokojnym, w stanie zrelaksowanej
koncentracji oraz posiadać naturalną pewność siebie – choćbyś nie wiem
jakimi metodami pracował „Ego”, które
jest w centrum takich praktyk, zawsze powie ci „za mało”, „nie tak”, bo taka
jest jego natura – porównywać
i oceniać.
Spokój
jest natomiast stanem ulgi, błogości, czystości – czystości percepcji i
widzenia, czystości czucia siebie. To bardzo pozytywny i pożyteczny stan –
warto go doświadczać. Spokój pojawia się gdy
„zapominasz” o swoim „ja”. Odchodzi, gdy „ja” powraca. Badaj ten proces.
Badaj swoje działania i stan ducha, gdy realizujesz wizje, gdy pomagasz
oraz gdy kochasz. Spokój to skutek
roztropnego życia opartego na bezwarunkowej akceptacji dla siebie
i innych, na samoświadomości, wartościach i działaniu
na rzecz pozaosobistych celów, współczuciu oraz wspaniałomyślności. To
swoisty paradoks – jeśli twój umysł jest spokojny możesz pędzić jak wiatr –
jeśli niespokojny – zwalniasz. Zatem zamiast przepychać się z życiem –
przyjmuj je, akceptuj i kieruj nim. Chodzi w istocie o to, by
przytomnie i z sercem działać także w zgiełku
i niepewności. Jest to możliwe, gdy jesteś samoświadomy,
kiedy masz niepokój i pomimo niego działasz.
Wiele dróg prowadzi do medytacji. Przykładowo każdy rodzaj sportu może być medytacją. W 1974 roku
po raz pierwszy opublikowano książkę „The
inner game of tenis”
o tenisie, w którego grasz w sposób, w którym jesteś obecny. Książka okazała się
fenomenem. Jak podaje autor – W. Timothy Gallwey „Każdą grę tworzą dwie części
– wewnętrzna gra i zewnętrzna gra”. W medytacji chodzi o to, żeby stać się „jednym
z”. Czy biegasz, czy grasz w tenisa stajesz się jednością z tą czynnością, w pełni
się w niej zatracasz. Bez zbędnych myśli, niepokojów, ograniczeń i przede
wszystkim bez zwątpienia. Czujsz całe
piękno danej chwili. Biegając cieszysz się wiatrem opływającym z każdej strony,
słońcem na skórze, ziemią pod nogami, krajobrazem wokół – widokiem chmur,
nieba, mgły. Pozwalasz sobie doświadczać i odczuwać piękno wszędzie tam gdzie
jesteś. To wszystko powoduje, że jesteś bardzo obecny.
Jeśli
założysz słuchawki, będziesz słuchał muzyki, albo będziesz fantazjował, robił
selfie i będziesz myślał o tym jak pokażesz potem to czego doświadczasz teraz
to bardzo dużo tracisz. Zwłaszcza jeśli chodzi o uprawianie różnego rodzaju
sportów, szczególnie, jeżeli ma się już w tym sporcie jakieś doświadczenie - kiedy łapie się pewnego rodzaju płynność. Łatwiej jest medytować, kiedy się
dobrze gra w tenisa, niż gdy bez przerwy trzeba myśleć czy trafię za siatkę czy
nie.
Praktykowanie
asan jogi uczy wsłuchiwania się w swój organizm. Powoduje, że stajesz się
bardziej świadomy swojego ciała. Poprzez najprostsze pozycje, które w
delikatny, aczkolwiek skuteczny sposób otwierają i wzmacniają ciało poprzez
bardziej precyzyjne praktyki takie jak praca z bandhami i przepływem energii.
Prawdopodobnie na żadnych innych zajęciach ruchowych nie jesteś tak bardzo
skoncentrowany na swoim ciele i odczuciach z niego płynących jak na jodze
właśnie. Twoja samoświadomość wzrasta stopniowo coraz bardziej poprzez łączenie
asan jogi z konkretnymi technikami oddechowymi, które powodują, że stajesz się
bardziej obecny w danej chwili, łapiesz się na tym, że chociaż na chwilę
potrafisz zatrzymać potok myśli. Z czasem, kiedy twoja praktyka staje się
intensywniejsza staje się zupełnie na odwrót – zaczynasz się łapać w momentach
kiedy jesteś nieuważny, kiedy pozwalasz swoim myślom przejmować nad tobą
kontrolę i szybko wracasz z powrotem. Nie chodzi o to, żeby jogin, czy osoba
praktykująca jogę pogrążała się tylko w praktyce wewnętrznej i na niej w pełni
koncentrowała, nie chodzi o to, żeby 24 godziny na dobę siedziała w lotosie i
medytowała, ale chodzi o to, żeby pozostawała obecna w podstawowych codziennych
czynnościach, pomimo całego zamieszania i chaosu wokół.
Mama, która karmi swoje
dziecko, mogła w życiu nie mieć kontaktu z medytacją i jej mentalność może być
bardzo daleka od czegoś takiego, ale ona jest tak bardzo obecna w tym momencie,
tak jest świadoma i siebie i swojego dziecka, jest z nim
zjednoczona, a jednocześnie ze względu na instynkt samozachowawczy i opiekuńczy
jest też przytomna co do tego co dzieje się wokół niej. Istotą obecności
medytacyjnej jest bowiem objęcie jednym aktem i podmiotu i całego jego tła.
Stan
obecności wynikający z medytacji to stan przepełniony radością, ufnością,
witaniem nowego ( w tym zmian) z szeroko otwartymi ramionami. To stan, który
biochemicznie jest stanem dziecka między 9 miesiącem a około 1,5 roku życia. To jest tak zwany okres
romansu ze światem. To jest ten stan, w którym biochemia mózgu jest gotowa, żeby z zachwytem doznawać
tego co jest tu i teraz. Ten stan z czasem mija kiedy u dziecka pojawiają się bardziej
zaawansowane struktury mózgu, pojawia się krytycyzm, świadomość swojego ja (ego) oraz niepokój.
Stan
obecności tu i teraz jest wobec tego stanem łaski, swoistego daru, że możemy być znowu w stanie tego dziecka, które ma kilkanaście miesięcy, którego „ja” może doznawać tego, że jest ze wszystkim połączone.
Najwcześniejszą
strukturą, która tworzy się u dziecka, która powoduje zakłócenie tego stanu jest rozdzielenie na „ja” i „nie ja”.
Kiedy tworzy się to rozdzielenie powstaje lęk i opór, oraz pojawiają się uprzedzenia. Póki tego nie ma jesteśmy „jednym z”. Czyli tak naprawdę przez medytację dążymy
do tego co było już nam dane - od jedni, którą odczuwaliśmy będąc
kilkunastomiesięcznym dzieckiem przez dwoistość (utworzenie struktury ego) do ponownego
doznania jedności (oderwania się od ego).
Komentarze
Prześlij komentarz